Zobaczyć idealne, czyli bezkresy kresek /To see the ideal, or infinities of lines 51
make space invisible. And even if the real bodies existing
in it prove its existence, it is impossible to identify the
structure of that which did not leave permanent traces.
And it does not change the fact that the virtual tangle in
question becomes denser and denser, although it cannot
be seen.
Can the absent be a sign? Yes, as long as our ima gi-
nation permits. After all, not everything must be rationally
verifi ed in order to be considered real. There are spheres of
experiences inaccessible to a discourse oriented to wards
immediate cognition. However, they do not block out
imagination ready to widen the area of that which – often
irrationally – actually appears. Therefore, although it is
impossible to see a line running towards infi nity or a line
of the horizon which in fact does not exist, it is possible
to see them in the mind. The latter can be easily drawn
despite the fact that it does not exist in nature. In a painting
created according to the rule of central perspective this
line is usually one. When we look at a landscape with
our moving eyes, more lines representing the horizon are
projected in the retina – according to a number of variable
looks because each time a vanishing point is seen in
another place. Thus, we can conclude that representation,
even realistic, is purely conventional and abstract, which
throws doubt upon the sense of mimetic representation.
Abstraction itself has an advantage that is hard to negate. It
consists in sensitizing imagination to unattainable entities,
to that which lies beyond limitations of direct perception,
thus bringing near the invisible. Invaluable in this regard
is abstract art with its formal experimentation, which has
characterized the avant-garde for over one hundred years.
Rationality intoxicated with its own effi ciency, in-
fre quently dazzled by achieved results, in the recent de-
cades began to hide in the shade of the unrecognised,
namely something that goes beyond its territory, which
seems unacceptable, which for ages has obstinately
existed outside of it, which – approaching the matter con-
ventionally – is para-, circa-, over-, under-, non- and anti-,
which is free of logical obligations and which in many
fi elds happens to be surprisingly convincing. According to
this principle, we accept a straight line which is a utopian
entity, i.e. a line running in two directions perfectly in
a straight line towards taken for granted infi nity – contrary
to what astrophysicists claim. They believe that a straight
line, which is determined by the physical universe, even if
it is only a ray of light, gets curved and defl ected when its
route goes in the vicinity of big stars. In brief, a straight
line, absolutely straight, is only a dream as it exists only
in our imagination and hence it is an unattainable ideal.
Yes, even a thought does not run exactly in a straight line,
hedging and turning back, retreating and deviating. Our
thinking loops around and disentangles, ties knots, then
it suddenly comes out of them bypassing, gets stuck in
a state of information chaos, then again clearly organises
events and ideas. Mental routes of thinking happen to
assume amazing shapes. They are sometimes entangled
like threads in a skein cut into pieces. From time to time
they resemble one thread that is precisely wound on
a spool. At times they are like a dishevelled clump of
accidentally torn threads. A thought works in the best
widoczną. A jeżeli nawet egzystujące w niej realne ciała
potwierdzają jej istnienie, struktura tego, co nie zostawi-
ło trwałych śladów, niemożliwa jest do zidentyfi kowania.
Nie zmienia to faktu, że wirtualny kłąb, o którym mowa,
zagęszcza się coraz bardziej i bardziej, lecz zobaczyć się
go nie da.
Czy nieobecne może być znakiem? O ile wyobraźnia
na to pozwala, z pewnością tak. Nie wszystko przecież
musi być racjonalnie zweryfi kowane, by mogło uchodzić
za prawdziwe. Są sfery doznań niedostępne dyskursowi
nastawionemu na bezpośrednie poznanie. Nie blokują one
jednak wyobraźni gotowej na poszerzenie obszaru tego,
co – częstokroć
irracjonalnie – faktycznie się jawi. Dlate-
go choć nie sposób zobaczyć linii uciekającej w nieskoń-
czoność, czy też linii horyzontu, której tak naprawdę nie
ma, udaje się widzieć je umysłem. Tę ostatnią bez trudu
można narysować, mimo iż w naturze nie istnieje. Na ob-
razie namalowanym w zgodzie z regułą centralnej per-
spektywy taka linia przeważnie jest jedna. Tymczasem na
pejzaż patrzymy ruchomym wzrokiem, co powoduje, że
reprezentujących horyzont linii odwzorowuje się na siat-
kówce więcej – tyle, ile było zmiennych spojrzeń, gdyż
każde dostrzega w innym miejscu punkt zbiegu. Wynika
z tego, że reprezentacja, nawet w realistycznym wydaniu,
to czysta umowność i abstrakcja skłaniająca do powątpie-
wania w sensowność wszelkiej odwołującej się do mime-
tyzmu przedstawieniowości. Sama abstrakcja ma trudny
do zanegowania atut. Jest nim uwrażliwianie wyobraźni
na byty nieosiągalne, na to, co wykracza poza ogranicze-
nia bezpośredniej percepcji, przybliżając niewidzialne.
Nieoceniona pod tym względem jest nieprzedsta wiająca
sztuka z jej eksperymentatorstwem formalnym, przyna-
leżnym awangardzie od ponad stu lat.
Upojona własną skutecznością racjonalność, nierzad-
ko zaślepiona uzyskanymi rezultatami, zaczęła w ostat-
nich dekadach chować się w cień nierozpoznanego, czyli
tego, co wykracza poza jej terytorium, co wydaje się nie
do przyjęcia, co od wieków egzystuje uparcie poza nią,
co – ujmując rzecz umownie – para-, około-, nad-, pod-,
nie- i anty-, co wolne jest od logicznych powinności i co
na wielu polach bywa zadziwiająco przekonujące. Na tej
zasadzie akceptujemy linię prostą, która jest utopijnym
bytem, czyli linię biegnącą w obydwie strony idealnie po
prostej w przyjmowaną na wiarę nieskończoność – wbrew
temu, co twierdzą astrofi zycy. Uważają oni bowiem, że
zdeterminowana fi zycznym wszechświatem prosta, na-
wet będąc tylko promieniem światła, w wielu miejscach
jest zakrzywiona i ugięta, co ma miejsce wtedy, kiedy jej
tor przebiega w pobliżu wielkich gwiazd. Słowem, o real-
nie istniejącej prostej, całkowicie prostej, można co naj-
wyżej marzyć, że gości ona jedynie w wyobraźni, że jest
zatem niedościgłym ideałem. Ba, nawet myśl nigdy nie
bieg nie dokładnie po prostej, klucząc i zawracając, cofa-
jąc się i zbaczając. Myślenie zapętla się i rozsupłuje, two-
rzy węzły, by niespodziewanie wyjść z nich łukiem, wpa-
da w informacyjny chaos, to znów klarownie porządkuje
zdarzenia i rzeczy myślane. Trakty wędrówek myśli mie-
wają zadziwiające kształty. Nieraz są splątane jak nici po-
cięte na kawałki w motku. Czasem przypominają jedną
nić precyzyjnie nawiniętą na szpulę. Kiedy indziej roz-